10 przemyśleń na 33 urodziny
Nigdy nie przepadałem za swoimi urodzinami. Wiecie, data graniczna, mija kolejny rok życia. Czas leci jak na przewijaniu kasety VHS. Dopadała mnie przemijalność i ogólny urodzinowy weltschmerz. Ale po trzydziestce sporo się zmieniło, bo jak się przekracza takie okrągłe daty, to człowiek przestaje się aż tak tą przemijalnością przejmować. Przyjmuje ją z uśmiechem i wzruszeniem ramion. Przynajmniej ja tak miałem. I gdy leci kolejny krzyżyk to już nie wydaje się to takie tragiczne jak wcześniej, bo zamiast dobijać się myślami o niechybnej starości, wolę się tą starością po prostu wcale nie przejmować.
Mam dla was kilka przemyśleń na te moje urodziny. Zamiast 33 (jedno na każdy rok życia) jest ich 10, bo 10 to idealna liczba. Nie za dużo, nie za mało. W sam raz. Wszystko płynie z głębi mojego serduszka, a że pewnie wyda się to wam dziwnie znajome jakbyście już o tym gdzieś czytali, to tylko dlatego, że każdy na własną rękę kiedyś musi odkryć i zrozumieć te same prawdy życiowe, które powtórzone były już miliony razy.
1. Nigdy nie jest za późno na naukę czegoś nowego
Każdy człowiek ma w sobie małego odkrywcę. Czasem jednak ten odkrywca w nas gnuśnieje i zapędzamy go do roboty tylko wtedy, gdy trzeba wygooglować hasło do krzyżówki. W toku życia gubi nam się gdzieś ciekawość świata, przykryta wygodną kołderką codzienności. A przecież człowiek powinien się uczyć całe życie, bo nic nie jest dane raz na zawsze, wszystko się zmienia, traci albo zyskuje znaczenie, a do zrozumienia tego wszystkiego potrzeba nauki.
2. Lepiej się żyje bez telewizora
Bo to da ci czystszą głowę i spokojniejsze życie. Telewizja nie ma do zaoferowania nic wartościowego, na co stale można poświęcać czas i uwagę. Lepiej skupić się na sobie i swoich bliskich, bo życie jest za krótkie na oglądanie telewizji. Pisałem już o tym w osobnej notce (KLIK).
3. Najlepsza kawa jest czarna jak smoła
Obojętne jak parzona; zalewaja, z przelwu, dripa, ekspresu, chemexa. Najlepsza jest czarna, bez dodatków, czysta esencja ciemności. Kto nie poznał takiej kawy, nie poznał jej w ogóle.
4. Kot to najlepszy przyjaciel introwertyka
Bo zwykle śpi albo siedzi i patrzy w ścianę. Ogólnie niewiele robi. Do szczęścia niewiele mu trzeba, a zwłaszcza nie potrzeba mu ludzi. Obsługa zwierza sprowadza się do głaskania, dosypania żarcia do miski, wybrania kupek z kuwety. Nie będzie ujadał, że chce wyjść chociaż na dworze burza, gradobicie, ulewa. Nie zeżre ci kapci, co najwyżej się na nie zrzyga. Przyjdzie do ciebie tylko wtedy gdy sam będzie chciał i da ci się pogłaskać tylko na swoich warunkach. Introwertycy lubią koty, bo są tacy sami jak one.
5. Nigdy nie podbijesz całego świata
Ani pewnie nawet kawałka. Świat jest na to po prostu za duży.
6. Najlepsze rozmowy odbywają o 5 nad ranem
I to wracając do domu po imprezie, gdy z głowy parują resztki spożytego alkoholu.
7. Z czasem zaczynasz akceptować swoje niedoskonałości
Bo one wcale nie są złe. One cię właśnie określają, nadają smak. Są jak kawowa goryczka, jak zapach sera pleśniowego, jak kwasota wytrawnego wina. Niby niepotrzebne, ale bez nich to już nie to samo. I tak jak wady należy z siebie wypleniać, tak niedoskonałości warto zaakceptować. Bo coś, co zaakceptujesz i w sobie polubisz, przestaje być twoją niedoskonałością.
8. Są książki, które do zrozumienia potrzebują odpowiedniego wieku
Tak jak „Gra w klasy” Cortazara najbardziej trafia wtedy gdy jesteś młody, gdy dopiero wkraczasz w dorosłość, tak „Wilk stepowy” Hessego wywrze największy wpływ dopiero gdy się już trochę przeżyje i w tym życiu zwyczajnie się pogubi. Książki są jak podróże i warto wybierać takie, które z naszą własną podróżą przez życie się zazębią.
9. Przyznanie się do błędu nie boli
A skoro nie boli, nie powinno być trudne. No chyba, że komuś nie pozwala na to głupie ego albo wykastrowana duma. Bo przecież trzeba mieć jaja, żeby się umieć do błędu przyznać.
10. Warto doceniać proste przyjemności
Epickie przygody zdarzają się tylko w filmach. No może czasem też w książkach. Lecz jeśli nie jesteś bohaterem powieści czy filmu Marvela, może okazać się, że epickość w życiu zwyczajnie cię ominie. Ale nie ma co płakać, bo kto przy zdrowych zmysłach chciałby raz w tygodniu ryzykować życie w obronie świata? Życie zazwyczaj składa się z małych drobnostek, których nawet nie zauważamy. Te małe przyjemności są jak przyprawy. Niby nic, a robią cały smak.
***
Dziś, mimo że mija mój kolejny rok życia, czuję ekscytację na to wszystko, co się może jeszcze wydarzyć. Marek Grechuta śpiewał, że ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, i ja mu wierzę. Jeśli czegoś się nauczyłem przez te 33 lata życia, to prostej prawdy, że wokół nas życie tętni możliwościami jak próżnia cząstkami wirtualnymi, wystarczy tylko skierować na nie energię, a wydarzy się kwantowa magia.
Photo by Anna Vander Stel on Unsplash