Odwiedź mój kanał na YouTube


Stay Connected

Blog Forum Gdańsk 2017 – czyli Mąż swojej Żony na blogowym haju

Przede wszystkim mam dziś roztrzęsione serce. Kiedyś umiałem być gorzki jak niedopita kawa, teraz umiem jakby mniej. Może to kwestia dorosłości, antydepresantów albo cholera wie czego. A może zwyczajnie skóra mi jakoś przecieka do środka, bo od ostatniego weekendu poniewiera się we mnie więcej emocji, niż byłem w stanie kiedykolwiek w sobie upakować. A to wszystko przez Blog Forum Gdańsk.

BGF to najlepsza impreza branżowa polskiej blogosfery, tak słyszałem. Zrzeszająca blogerów, youtuberów, influencerów czyli ludzi tworzących w internecie dla szerokiej publiki. Program tej dwudniowej konferencji pęka w szwach od wszelkiego typu paneli dyskusyjnych, prelekcji i warsztatów przygotowanych dla wszystkich twórców, tak by mogli wrócić do domu z głową o sto kilo cięższą, bo bogatszą w nową wiedzę.

Tegoroczna, 8 edycja Blog Forum Gdańsk w opinii wielu twórców była jak dotąd najlepszą. Nie mam porównania, byłem tam po raz pierwszy, ale zrobię wszystko, żeby być tam i za rok!

Mąż swojej żony, czyli co ja tam w ogóle robiłem?

Pojechałem tam z moją N. jako druga połowa kanału Pink Candy, ta nieoczywista połowa, która zajmuje się stroną techniczną, od nagrywania po montaż, itp. Nie ukrywam, że czułem spory stres gdy stanęliśmy po odbiór identyfikatorów. Głowa cały czas latała mi na boki, bo co i rusz mignęła mi znajoma twarz z internetu. Wiecie, czułem się kompletnie oszołomiony bo taki ja, totalny intros z poznańskiego zadupia nagle buja się wśród ludzi, których czyta, słucha, ogląda i przede wszystkim podziwia.

Nic to. Myślę sobie: wmieszam się w tłum, pozostanę niezauważony, w końcu całkiem dobrze mi to zwykle wychodzi. Błogie bezpieczeństwo, strefa komfortu! Ale nie. Ironia losu zawsze mnie zadziwia. Musiałem się w sobie przełamać, przekroczyć granicę bezpieczeństwa, bo co i rusz moja N. brała mnie i kompulsywnie przedstawiała wszystkim w około. Miałem przez to chyba z milion mikro zawałów, ale jakoś na nogach ustałem, choć kolana mi miękły kiedy parę ktoś sam z siebie rzucił w moją stronę: „to ty jesteś Kuba, mąż Natalii?”. Skąd…? Jak…? Że ktoś to wie…? Rety…

Prelekcje, panele, warsztaty

W zasadzie nie było prelekcji, panelu i warsztatu, na którym nie chciałem być, lecz bycie na wszystkich było po prostu niemożliwe. Czuję niedosyt, lecz niedosyt pomieszany z satysfakcją, że tak wiele udało mi się na tej dwudniowej konferencji dostać. I nie chodzi już tylko o wiedzę, ale też o emocje, dobre słowa i poczucie, że łączy mnie z tymi wszystkimi ludźmi więcej niż mógłbym przypuszczać.

Motywem przewodnim konferencji było przekraczanie granic, takie dosłowne, ale też metaforyczne – przekraczanie granic w sobie czy granic własnego „ja”. I to właśnie panel o przekraczaniu granic własnego „ja” uderzył we mnie jak rozpędzony pociąg i kompletnie rozjechał. Paneliści opowiadali o swoich zmaganiach z depresją, z zaburzeniami nastroju, a nawet o swoich próbach samobójczych. I to mi uświadomiło, że wszyscy jesteśmy w gruncie rzeczy tacy sami, każdy zmaga się z własnymi problemami, a bloger czy inny twórca internetowy, to tak naprawdę człowiek z krwi i kości. To był niesamowity przykład odwagi i owacje na stojąco były tego idealnym potwierdzeniem.

Do myślenia dawał wykład Michała Kosińskiego, który tłumaczył jak wygląda profilowanie osobowościowe na podstawie cyfrowych śladów, które zostawiamy w internecie. Okazuje się, że algorytmy zajmujące się tworzeniem takich profili, potrzebują zaledwie kilkunastu lajków na Facebooku, żeby poznać nas lepiej niż nasi znajomi, a gdy pogrzebie głębiej pozna nas lepiej niż my sami się znamy.

Radosław Kotarski jak z telewizora, wskoczył prosto na scenę, z prelekcją o przekraczaniu granic własnego umysłu i o tym jak się skutecznie uczyć, i dlaczego sposoby nauki, które znamy ze szkoły zwyczajnie nie działają. Już nie mogę się doczekać zamówionej książki Radka, bo prelekcja była tylko wstępem do wiedzy, którą można w niej znaleźć.

Jako aspirującemu opowiadaczowi historii zależało mi na warsztatach z twórczego pisania, które prowadzili Anna Śmigulec i Konrad Kruczkowski. Muszę przyznać, że mimo iż wiele z tego co mówili już obiło mi się o uszy, to warto było sobie te informacje ugruntować. Natomiast z montażu i robienia ładnego YouTube szkoliły nas Kaya i Eril z kanału The Boobskie i mimo iż sam sporo montuję, muszę podziękować dziewczynom za kilka tricków i informacji, które na warsztatach zdradziły, bo na pewno mi się przydadzą. Polecam kanał dziewczyn, bo robią świetną robotę!

Był też panel, który jakoś mi umknął. Sam nie wiem dlaczego. Widocznie gdzieś się jak zwykle zapodziałem. Ale dowiedziałem się o nim z ust innych, o Virenie, hindusie, kulinarnym blogerze, który od lat mieszka w Polsce, i o niesprawiedliwym rasizmie, który spotyka jego i jego rodzinę. O tym jak ze łzami w oczach opowiadał jak jego syn, wracając ze szkoły, mówi że „nie chce mu się już żyć” bo każdego dnia spotyka go prześladowanie ze względu na kolor skóry, a koledzy ze szkoły każą mu „wypierdalać z Polski”. I chyba nie było osoby na widowni, której po czymś takim nie zrobiłoby się wstyd za takie traktowanie przez innych.

I pomijając całą wartość merytoryczną wszystkich prelekcji i warsztatów, mam wrażenie że Blog Forum Gdańsk robił coś znacznie ważniejszego, czego nie można zignorować i co powinno przyświecać każdemu z nas. Starał się nas nauczyć empatii, nauczyć, że liczą się inni i przede wszystkim tego, co znaczy być dobrym człowiekiem.

Syndrom odstawienia

Samojebka musi być

Gdy w myśl tematu przewodniego konferencji, przełamałem własną granicę i zacząłem rozmawiać z tymi wszystkimi ludźmi, nie mogłem uwierzyć jak wiele mnie z nimi łączy. Żyjąc sobie swoim zwyczajnym do bólu życiem, można ulec złudzeniu mentalnego osamotnienia. Może gdzieś tam, jest ktoś kto myśli podobnie, ale jak go znaleźć? Takim sposobem okazał się właśnie Blog Forum Gdańsk. Nie wiem jak organizatorzy to robią, ale atmosfera panująca na konferencji może odurzyć, a endorfiny walą po neuronach seriami jak z karabinu. Wszystkich twórców łączy ta sama potrzeba wyrażania siebie, dzielenia się myślami, podobna wibracja, która totalnie nas do siebie przyciąga. I chociaż, jak już wspominałem, bywam totalnym introsem, to kiedy już konferencja dobiegła końca, wcale nie miałem ochoty rozstawać się z tymi wszystkimi ludźmi.

Wszystkie emocje, nagromadzone przez te trzy dni pobytu w Gdańsku, wszystkie spotkania, uśmiechy, miłe słowa, głupie żarty i poważne rozmowy, zrobiły ze mną coś szalenie dziwnego. Kiedy po grupowym zdjęciu na zakończenie BFG był koniec i nie było już nic więcej, wszystkim, autentycznie wszystkim zrobiło się cholernie smutno. Czułem się jakby ktoś przerwał mój heroinowy haj brutalnym odwykiem. I wiem, że nie tylko ja tak miałem. Tak mieli chyba wszyscy.

***

Chciałbym podziękować wszystkim, których poznałem, z którymi było mi dane porozmawiać albo chociaż wymienić uśmiech. Szczególnie mojej N., Beacie i Jackowi z Lisich Spraw, cudownej Basi z bloga niepiszepoalkoholu.pl, Weronice Billie Sparrow, Mariuszowi i Monice! Wszystkim prelegentom, panelistom i twórcom, którzy dzielili się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem. Także ekipie Coffeedesk, która serwowała najlepszą na świecie kawę, oraz organizatorom Blog Forum Gdańsk za świetną robotę.

Kto wie, może za rok też się zobaczymy?

Zdjęcie zrobiła Basia z niepiszepoalkoholu.pl

Podobne posty

Maniac

Maniac

21 października, 2018
Spotkanie Ludzi Myślących

Spotkanie Ludzi Myślących

07 października, 2018
×