Jesienne slow
Mam ostatnio czas zwątpienia w siebie, we własne siły, możliwości i pomysły. Staję przed lustrem, przeczesuję włos na głowie i próbuję zrozumieć co jest ze mną nie tak, że nawet zwykła jesień potrafi mnie pokonać. Stoję tak chwilę, ale potem wzruszam ramionami, idę zrobić sobie gorącej kawy i pobawić się z kotami, którym nigdy nie nudzi się bieganie za kawałkiem sznurka z supełkiem, i myślę sobie, że sam chciałbym być takim kotem, tylko trochę za dużo we mnie lęku i tęsknot za tym co się jeszcze nie wydarzyło. Ale staram się od nich uczyć. Mimo wszystko.
Nigdy nie ignoruję takich momentów. Wiem dobrze, że pojawiają się nie bez przyczyny. Gorszy czas jest jak przeziębienie, przy którym układ odpornościowy po prostu sobie nie poradził. Trzeba swoje odleżeć, żeby nabrać sił i zwalczyć infekcję. Zawsze fascynowali mnie wszyscy ci, którzy biegają z gorączką, bo „nie ma czasu na chorowanie”. Ja rozumiem, że obowiązki i tak dalej, ale żeby przez takie głupoty zaciągając kredyt na zdrowiu?
Tak samo jest kiedy przychodzi chandra i głowa wypluwa z siebie tysiące destrukcyjnych myśli. To sygnał żeby zwolnić, żeby się zatrzymać, zatroszczyć o siebie i o dobre samopoczucie. Głowa, tak samo jak reszta organizmu czasem może zastrajkować i nie ma co takich strajków lekceważyć.
Hamulec
Kiedy jedziesz samochodem zbyt szybko, możesz nie wyrobić na zakręcie i wypaść z drogi. Ta analogia pięknie pokazuje, że czasem po prostu trzeba w życiu zwolnić, żeby nie wpaść na drzewo na pierwszym lepszym łuku. Najważniejszym pedałem w aucie jest pedał hamulca. Może i pedał gazu pozwala ci jechać, ale pedał hamulca pozwala ci kontrolować jazdę i uniknąć kolizji, żeby w ogóle do celu dotrzeć.
Slow life
Od kiedy pamiętam uczyłem się życia w wersji slow. Uczyłem się nawet zanim dowiedziałem się, że taka idea w ogóle istnieje. To było intuicyjne bo zawsze miałem gdzieś z tyłu głowy, że szarżowanie jest co najwyżej dla ułanów, a rytm w którym dobrze się czuję nigdy nawet się nie otarł o zapierdalanie jak dziki osioł w kieracie.
W takich momentach jak ten, kiedy listopad jest nie tylko za oknami, ale również w głowie, zwolnienie tempa jest najlepszą rzeczą jaką można zrobić. Od kiedy pamiętam to własnie jesień była dla mnie takim momentem przystopowania, regeneracji i nabrania sił, i mam wrażenie że wcale nie jestem w tym odosobniony.
Tempo życia w dzisiejszych czasach jest koszmarnie szybkie. Ciągłe zmiany, zalew informacji, ciągłe poprawianie efektywności wszystkiego, multitasking, konsumpcjonizm. Idzie się w tym wszystkim ostro pogubić. W ciągu kilku dekad świat przyspieszył bardziej niż przez kilkaset lat wcześniej. A człowiek zwyczajnie się do takiego stylu życia nie nadaje, jest ewolucyjnie niezdolny do radzenia sobie z natłokiem obowiązków, wrażeń i informacji, który go zewsząd atakuje. Silnik pracujący na zbyt wysokich obrotach szybciej się zużywa, i tak samo jest z nami. Zbyt wielkie tempo życia sprawia że się wypalamy jak pudełko zapałek. Płoniemy mocno i intensywnie, ale tragicznie krótko. A potem gaśniemy z sykiem.
Nowa stara idea
Slow life to nie jest jakaś super turbo hiper nowa idea. To idea stara jak gatunek ludzki, tylko na tyle oczywista, że nigdy dotąd nienazwana. Chodzi w niej o to, żeby żyć w zgodzie z naszymi genetycznymi predyspozycjami, które odziedziczyliśmy po naszych przodkach. Kultura zapierdalania, która jest efektem ostatnich dziesięcioleci, rozwoju gospodarek, rynków, konsumpcyjnego stylu życia i natychmiastowości informacji, to jakiś chory twór, który wymusza na nas ciągłe podnoszenie sobie poprzeczek, życie w nieustannym poszukiwaniu jakiegoś niekreślonego „celu” i poczucie, że nie spełnia się oczekiwań świata. Nigdy wcześniej nie żyło się pod taką presją, dlatego ucieczka od napieprzania, prowadzi do dobrze znanego naszym babciom stylu życia, które stało się dla nas objawieniem, jako życie slow.
W slow life chodzi o to żeby skupić się na sobie, na swoich potrzebach, dać sobie czas i nie oczekiwać zbyt wiele. O to żeby cieszyć się małymi rzeczami, czerpać realne szczęście z życia. Chodzi o życzliwość wobec siebie i innych, o wylogowanie się ze stresu i nie oczekiwanie, że świat padnie nam u stóp, bo mamy taką zachciankę.
***
Czasem trzeba zwolnić, żeby później znów móc przyspieszyć. Mam tej jesieni w sobie mało wiary, ale wiem, że i to jest potrzebne. Wszystko powinno mieć możliwość by odpowiednio wybrzmieć. Trzeba dać temu czas. Bo życie w wersji slow niczego nie pogania.
Najnowsze komentarze