Moje sposoby by się sobą zaopiekować
Jakiś czas mnie nie było. Nie dlatego, że wyjechałem ale dlatego, że musiałem się o siebie zatroszczyć. Pierwsze symptomy czułem już od jakiegoś czasu. Jakby zbliżało się przeziębienie, które delikatnym drapaniem w gardle daje o sobie znać. Nie wydarzyło się wszak nic szczególnego. Przyszła jesień, długie wieczory i chłód za oknem. Ale coś we mnie ścisnęło się jak wyżymana gąbka, a ja sam poczułem się całkiem bez siły, smutny i tak beznadziejny jak już dawno się nie czułem.
Kiedy przychodzą takie myśli, to krok za nimi przychodzi poczucie braku sensu a na dokładkę nie wiesz, co ze sobą zrobić. Każdy dzień zlewa ci się w jeden. Jest szaro za oknem, szaro w głowie, szaro robi się dosłownie wszędzie. Jakby ktoś zamontował ci na percepcji szary filtr. Mogę sobie z moją melancholią przybić piątkę, bo znów wpadła na dłużej w odwiedziny.
Nie żebym taki stan rzeczy lubił. Nauczyłem się jednak akceptować rzeczy, na które nie mam wpływu i zamiast kopać się z koniem, wolę odpuścić i dać się tym falom depresji zalać, bo im mniejszy opór stawiam, tym delikatniej mnie one traktują.
Te chwile spowolnienia dają mi pretekst do zatroszczenia się o siebie. W końcu to sami ze sobą przeżywamy życie, jesteśmy swoimi własnymi towarzyszami 24 godziny na dobę, warto więc o siebie zadbać. A wystarczy zrobić naprawdę niewiele by poczuć się lepiej. Proste rzeczy dają czasem spektakularne efekty.
Gorąca kąpiel
Prawdziwy must have jesienno-zimowego okresu. Uwielbiam długie wylegiwanie się w wannie, z książką albo bez. Kąpiel zawsze działa na mnie relaksująco, rozluźnia mięśnie, rozgrzewa aż do samych kości, poprawia humor. Lubię ciepło otaczającej mnie wody gdy leżę w bezruchu. Żaden prysznic nie da takiego odprężenia. Staram się celebrować kąpiele jak szczególny czas, w którym nie liczy się nic poza relaksem.
Światełka w mieszkaniu
Nigdy nie lubiłem w światełka, aż do momentu gdy moja N. mnie do światełek namówiła. Rozwiesiliśmy pod szafkami mały wodospad światełek choinkowych do nagrywania filmów na kanał, ale tak się z tymi światełkami zżyliśmy, że świecą nam każdego wieczora ciepłym, kojącym światłem, przy którym odpoczywają oczy i głowa. Lampek nigdy za wiele, zwłaszcza zimą kiedy światła jest tak mało. Kolorowe lampki choinkowe skutecznie rozganiają mrok, a zapalone świeczki są jak balsamik na duszę. Nasze małe mieszkanie zamienia się w świetlistą jaskinię i przyznać muszę, że w takim otoczeniu znacznie łatwiej przetrwać chłodny, zimowy czas.
Kotki i zabawa z nimi
W tych ostatnich tygodniach szczególną radość sprawiała mi zabawa z naszymi kotkami. Ich uganianie się za sznurkiem, za kawałkiem surowego makaronu albo za piórkiem, rozbawiały mnie do łez. Serio. Te ich kocie wygibasy dają mi tyle uciechy, że brzuch boli od śmiechu. Ich niestrudzone gonitwy to jakiś fenomen, bo ile można uganiać się za głupią zabawką? A jednak można wciąż i wciąż, stale z tą samą fascynacją i zaciekłością. I niby kotki są takie głupiutkie, a jednak uczą mnie tak cholernie dużo, że można cieszyć się ze zwykłego sznurka, że nie trzeba wielkich marzeń, planów i celów, że wystarczy być tu i teraz, bo „teraz” jest jedyną chwilą, którą mamy, i z której możemy bez skrupułów korzystać!
Drzemka
Miałem też w tych dniach wiele chwil, w których czarne jak smoła myśli zalewały mi głowę. Lepka masa bezradności, lęku i poczucia bezsensu znalazła sobie we mnie szczelinkę i się w nią po chamsku wciskała. Ale jest lekarstwo, które działa wtedy lepiej niż Xanax, i serio polecam wypróbować niedowiarkom, bo sam niedowierzałem póki nie spróbowałem. Zwykła drzemka, taka krótka, nawet kilkunastominutowa, jest jak RESTART systemu po błędzie krytycznym. Sen, nawet krótki ma właściwość dystansowania nas od zalegających emocji. Pobudka jest nowym otwarciem, i kiedy czułem się wyjątkowo źle, taka drzemka pomagała mi zawsze wrócić do równowagi.
Porządki
Ciemne wieczory są dobre na niespieszne porządki. Lubię pozbywać się rzeczy, na nowo je segregować, robić miejsce na nowe. Szczególnie teraz, kiedy nie czuję się jeszcze poukładany, takie porządkowanie działa też wewnątrz. W takich porządkach chodzi o to żeby się nie spieszyć, żeby zachować to czego się potrzebuje, a tego czego już nie, bez żalu się pozbyć. Ma to jeszcze jedną zaletę, bo można się na nowo poznać, czegoś o sobie dowiedzieć, przypomnieć kim się kiedyś było i uśmiechnąć się na tą myśl.
Ludzie/Przyjaciele
I ostatnia rzecz, która pomogła mi zatroszczyć się o siebie byli ludzie i przyjaciele, i spotkania z nimi. Tak samo te krótkie, chwilowe, jak i te całonocne, po których rano bolała głowa. Bo nic tak nie poprawia samopoczucia jak dobre towarzystwo.
I to by było już chyba wszystko.
Napiszcie proszę czy Wy też macie takie swoje sposoby na zaopiekowanie się sobą. To na pewno mi się przyda.
Photo by Max Felner on Unsplash
Najnowsze komentarze