Spotkanie Ludzi Myślących
W ostatni weekend stałem na plaży w Sopocie, patrząc na spokojne wody zatoki. W oddali po prawej, za Sopockim Molo majaczyły dźwigi Stoczni Gdańskiej, które rok wcześniej oglądałem z dachu Europejskim Centrum Solidarności z okazji Blog Forum Gdańsk. W tym roku Blog Forum Gdańsk się nie odbyło. Podobno były jakieś przyczyny, ale tak naprawdę nikt nie wie jakie. Odbyło się natomiast coś zupełnie innego – spotkanie ludzi z internetu, chcących zrobić coś razem, Spotkanie Ludzi Myślących, bo tak nazwali je organizatorzy, i jak się okazało, wcale nie na wyrost.
Kiedy ciężko znaleźć słowa
Są czasem momenty, kiedy trudno jest zebrać słowa, bo emocje i myśli jeszcze nie okrzepły. Ja czuję się właśnie tak po tej konferencji. Nie dlatego, że było jakoś kiepsko (bo gdyby było kiepsko zapomniałbym o niej już dawno temu), ale dlatego właśnie, że było fantastycznie! Choć minął tydzień, ja w dalszym ciągu czuję się jak na haju, zaćpany w ten jeden weekend milionem inspiracji, skondensowanym dobrem i namacalną życzliwością.
Wiem, że wszystko to brzmi niedorzecznie, że emocji nie da się przekazać słowami, ale chciałbym, żebyście mnie choć trochę zrozumieli. Konferencje mają zwykle to do siebie, że są absolutnie jednostronne. Na widowni siedzi sobie audytorium, a na scenie produkuje się jakiś prelegent. Rzuca na ścianę jakieś slajdy, i opowiada co tam do opowiedzenia akurat ma. Kończy, oklaski i znika ze sceny, bo już następny prelegent czeka, a czas goni. A teraz wyobraźcie sobie, że na scenę wchodzi prelegent ze swoim tematem, ale nie odhacza kolejnych slajdów, bo nie ma żadnego rzutnika, nie leci z tematem według notatek, tylko prowadzi z tobą dialog, i realnie z tobą rozmawia. I właśnie tak wyglądało Spotkanie Ludzi Myślących w Sopocie. Każdy na widowni miał szansę zabrać głos w dialogu. Każdy był podczas tego dialogu ważny, nikt nie wywyższał się ponad audytorium z poziomu sceny. I tak samo w kuluarach, przyjazna, kameralna atmosfera skłaniała do rozmów, do poznawania siebie, kontynuowania tematów z sali konferencyjnej. Atmosfera życzliwości dawała poczucie brania udziału w naprawdę ważnym wydarzeniu.

fot. Oliwia Łysień
Konferencja inna niż inne
Konferencje blogowe mają to do siebie, że zwykle gada się tam tylko o hajsie. O tym że ktoś na czymś zarabia, o tym jak samemu zarobić, jak robić współprace, albo jak trzepać hajsy na własnych produktach. Hajs i pierdy dotyczące technikaliów to na takich konfach 90% tematów. Tak jakby nic więcej w influencerskim światku się nie liczyło. Na SLM ani razu nie padł temat pieniędzy. O czym w takim razie radziły blogery? A no o rzeczach najprostszych, które inni zbywają machnięciem ręki, albo uśmiechem politowania. Rozmawialiśmy o tym czym powinna być dla twórcy internetowego rzetelność, co znaczy być dobrym człowiekiem i czym jest zwykła ludzka uczciwość. Ktoś mógłby powiedzieć, że to takie idealistyczne pierdolenie, ale ja odpowiedziałbym na to, że jeśli zapomni się o tych podstawowych rzeczach, wszystko staje się tylko pustą wydmuszką, skorupką ulepioną z gówna, pod którą kryje się tylko smród.
Konfrontacja z odmiennymi spojrzeniami na dany temat, zawsze pozostawia jakąś wartość dodaną. To szansa do refleksji i zmiany sposobu myślenia. Uwielbiam momenty, które zmuszają mnie do wsłuchania się w argumenty innych osób i zweryfikowania własnych opinii, a tego podczas Spotkania Ludzi Myślących nie brakowało. I wszystko to odbywało się w przyjacielskiej atmosferze, w której nikt nikogo nie oceniał i każdy miał szansę zabrać głos. Mam wrażenie, że niestety coraz częściej coś takiego jest równie rzadkie, jak widok nosorożca na afrykańskiej sawannie.

Tematy
Na konferencji było o fake newsach, o tym czym są i jak się przed nimi bronić, o braku anonimowości w internecie. Było o kupowaniu lajków, obserwatorów i nieuczciwym pompowaniu profili, było też o poziomie dyskusji w internecie i o tym jak ten poziom dialogu kształtować. Były warsztaty z kreatywności, które udowodniły nam, że prawdziwa kreatywność wychodzi po za polecenia, których mieliśmy się trzymać, a współpraca daje o wiele większe korzyści niż jej brak.


I wreszcie prelekcja zamykająca wydarzenie była jak klamra spinająca te dwa dni. Przemek Staroń razem z Arleną Witt mówili bowiem o wartości edukacji, wartości uczenia siebie i innych. I były tam takie słowa, które bardzo mi się podobały, że każdy z nas jest w swoim życiu jednocześnie uczniem i nauczycielem, i że te dwie role wcale się nie wykluczają, bo ucząc kogoś, możesz się równie dobrze sam od niego uczyć.
Polecam zresztą wywiad na kanale Karola Paciorka z Przemkiem Staroniem, bo to bardzo mądra rozmowa.
Powroty
Po tych dwóch dniach wróciłem do domu i czułem się jak dziecko, które wróciło z kolonii, z której wcale nie miało ochoty wracać. Przygoda dobiegła końca, pożegnania przyniosły sporo wzruszeń, ale w końcu każdy wrócił do siebie. Zostało jednak coś takiego po tej konferencji, co trudno mi zdefiniować, o czym myśleć będę jeszcze przez wiele dni, jakieś poczucie wdzięczności i wewnętrznego ciepła oplatającego serduszko. Bo to było coś więcej niż zwykła blogerska konferencja. Kameralność imprezy sprawiła, że chyba wszyscy poczuliśmy się jak w domu. Radość ze spotkania znajomych twarzy i tych dopiero poznawanych była naprawdę namacalna. I czuję jakby po tym weekendzie zostało we mnie coś więcej, jakaś wartość dodana, którą chciałbym teraz was wszystkich obdarować.