Lumpeks moja nowa Zara
Pamiętacie jak kilka lat temu boom na lumpeksy kompletnie zamieszał w ulicznej modzie? W dni dostaw, już od rana koczowała pod lumpeksami kolejka, jak po nowe iPhony. Second handy wyrastały jak grzyby po deszczu, i wydawało się, że nic nie zatrzyma trendu. Szał na kupowanie tanich ciuchów miał coś z turbo konsumpcjonizmu, bo można było brać więcej niż potrzeba, i upychać po szafach bez większego żalu, bo przecież skoro tanio to grzech nie brać.
Trochę to jednak przystopowało. Sporo lumpeksów nadal świetnie prosperuje, ale w ludziach początkowy szał minął. Przyszła w tym temacie stabilizacja. I to był właśnie ten moment, w którym ja, wreszcie odkryłem lumpeksy.
Jestem w tym opóźniony o ładnych parę lat i mam świadomość, że pewnie nikogo nie jara już ten temat praktycznie wcale. Ale kiedy potrzebuję jakiegoś ciucha, i nie mam sprecyzowanych oczekiwań co to dokładnie ma być, zamiast do sieciówki idę do second handu, a powodów jest kilka i dziś właśnie o nich.
Daleko mi w tej kwestii do radykalizmu, w którym przekonywałbym, że kupowanie nowych ciuchów jest złe, a jedyną dobrą drogą jest 100% lumpeks owa garderoba. Sam lubię kupić sobie coś nowego, ale staram się podchodzić do tego po prostu odpowiedzialnie.
Jakość
Jakość sieciówkowych ciuchów z roku na rok staje się coraz gorsza. Kiedyś myślałem, że mi się wydaje, albo że pechowo trafiam na jakieś wybrakowane modele, ale teraz widzę że to cholerny standard. Koszulka za 6 dych z jakimś fajnym nadrukiem po 2 praniu nadaje się tylko na szmaty. Swetry, w których rękawy po jednym sezonie robią się żaglami Daru Pomorza, albo spodnie w których przetarcia wytrzymują dłużej niż szwy na dupie, to gruba przesada.
A taki lumpeks, jeśli poświęci się trochę czasu, zrewanżuje się naprawdę fajnymi, używanymi ubraniami dobrej jakości, ze świetnych materiałów za ułamek ceny ich sklepowych odpowiedników. To trochę paradoks że ciuchy z drugiego obiegu są często lepsze niż te z pierwszego.
Cena
Ceny nowych ubrań to coraz częściej jakiś kosmos. Ostatnio trafiłem gdzieś na szare, klasyczne T-shirty za 79 PLN. W składzie bawełna, ale splot taki, że z góry wiem, że koszulka nawet jednego sezonu nie przetrwa. Trend jest oczywisty. Sprzedawać rzeczy, które szybko się zużywają za coraz wyższą cenę. Zresztą tak jest obecnie wszędzie. Na przykład mój poprzedni 20 letni(!) samochód psuł się zdecydowanie rzadziej, niż 4-5 letnie auta kolegów z pracy. Ale wiadomo, konsumpcjonizm sam się nie napędzi i trzeba mu w tym pomóc.
Zero/less waste
Jednak najważniejszą dla mnie kwestią jest produkcja odpadów. Ciągłe kupowanie ubrań, które po jednym sezonie nadają się już tylko na śmietnik, to przykładanie ręki do robienia ze świata wysypiska. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież tkaniny się biodegradują (nawet niektóre poliestry), albo że można przerobić na nowe przędze i tak dalej, ale nie można zapomnieć o kosztach ekologicznych a także ludzkich związanych z produkcją ubrań, z ich barwieniem, szyciem i sprzedażą. W większości przypadków za produkcję odpowiadają tragicznie nisko opłacani ludzie, a nawet dzieciaczki. Galeria handlowa do utrzymania klimy, oświetlenia, muzyczki itp itd potrzebuje małej elektrowni. Jak wygląda pozyskiwanie energii w Polsce każdy wie, a jeśli nie, to dla podpowiedzi słowo klucz – węgiel.
Kupowanie ubrań z drugiego obiegu i pod tym względem jest spoko. Można trafić na jakościowe perełki, które będą służyć nam przez lata, które nie wylądują w śmieciach jak kiedyś moje spodnie z sieciówki, które po pół roku noszenia pękły mi na tyłku. Fakt, na poszukiwania trzeba poświęcić znacznie więcej czasu niż na zakupy w centrum handlowym, bo żeby coś odpowiedniego w lumpie dobrać czasem trzeba odwiedzić kilka dostaw. Jednak zakupy, na które poświęca się czas, są zakupami bardziej świadomymi, a co za tym idzie bardziej przemyślanymi.
Używane ubrania to całkiem spory powód do dumy
I ktoś może wszystko to uznać za bzdury, gardzić tym i twierdzić, że nigdy się w używane ubrania nie ubierze bo nie, ale jednocześnie będzie się wozić sprowadzanym autem po trzecim właścicielu, mieszkając w wynajmowanym mieszkaniu po zmarłej babci. Dla mnie ludzie, którzy kupują w lumpach mogą mieć powody do dumy. Nie ma przecież nic złego w tym skąd ubranie pochodzi, czy wisiało przez pół roku na wieszaku w Zarze czy w second handzie, skoro jakość się zgadza, cena niewygórowana i pasuje do ciebie. Konsumpcyjny styl życia wymaga żeby każdą użytą rzecz wyrzucić i kupić nową, ale nie powinniśmy mu ufać. Nadmierny konsumpcjonizm prowadzi coraz większego zanieczyszczania środowiska. Każdy twój rozsądny wybór w tej kwestii, opóźnia katastrofę ekologiczną, która depcze światu po piętach.
Osobiście jestem pełen jak najlepszych uczuć do wszystkich inicjatyw i idei, uświadamiających jak ważne są działania na poziomie jednostki. Uczące jak wyplątać się z nadmiernego konsumpcjonizmu i znalezienia w życiu balansu między posiadaniem a byciem. Idea zero/less waste nie tylko ma ekologiczne konotacje, ale również uczy tego co dla naszych rodziców było normalne, ponownego wykorzystywania rzeczy, zamiast ich bezmyślnego wyrzucania.
Przyznam się wam, że większość moich ulubionych ciuchów pochodzi właśnie z lumpa. Mają swój styl i charakter, który wydaje mi się, dodaje wartości dodatniej. A wy co o kupowaniu w lumpeksach myślicie?
Photo by Shanna Camilleri on Unsplash
Najnowsze komentarze